Snuły się więc biedaczki po kątach, popłakując, niewiele mając do powiedzenia
jedna drugiej, schodząc rodzicom zagniewanym z oczu, jedząc, pijąc, śpiąc nawet ukradkiem — i
przez cztery miesiące obnosiły w ten sposób po domu wstyd swój, coraz widoczniejszy.
Naraz Rozalia, natężająca się ze skruchy nad miarę w robocie — poroniła.
Matka, i tak znaczną część surowości okazująca im ze względu na starego, który nie folgował w gniewie, złagodniała dla niej wówczas zupełnie.
Ojciec zaś, już podczas słabości dziewczyny, gdy dziecię zmarło, mimowolną litością zdjęty, potem napowrót ją do łask przypuścił.
Tern przykrzejszą za to była dola starszej, Salusi, która teraz za obie dźwigać musiała ciężar oskarżeń i wyrzutów.
W niczem zaś nie zmieniło się jej na lepsze, kiedy powiła w dwa miesiące później zdrowego i silnego chłopca.
Przeciwnie — najpierw złożona niemocą, potem nieustannie potrzebna dziecku, na nic teraz nie będąc w domu przydatną — na każdym kroku oskarżała się oczom rodziców tern
zawieszonem u swej piersi niemowlęciem, które było hańbą i ciężarem rodziny.
Ojciec też nieustannie jej dawał uczuć ogrom jej grzechu.
Nie mógł bez gniewu na nią i na jej malca patrzeć i w jej obecności brwi mu się marszczyły, rozdymały nozdrza, a wąsy kłapały groźnie.
Czasem tylko, gdy był sam w izbie i kiedy go nikt nie mógł podpatrzeć, podchodził ukradkiem do bębna, sapiącego przez sen w kołysce i z zajęciem, z nieokreślonem wzruszeniem
przyglÄ…da! siÄ™ jego drobniutkim delikatnym rÄ…czynom i buzi pyzatej.
Czasem go nawet pokołysał zlekka, doznając dziwnej przyjemności przy oddawaniu tej drobnej usługi maleństwu, które bez jego wiedzy i woli śmiało mu się narzucić na wnuka.
W starym budził się dziadek w chwilach takiego sam na sam z niemowlęciem, które go uwalniały od kłamstw i przymusów, jakich tyle narzucają — oczy ludzkie.
Zrywał się wszakże i odchodził, usłyszawszy czyjeś kroki, a jeśli dziecię zapłakało, natychmiast strofował Salkę:
— Ty! czemu dziecka nie pilnujesz? to taka z ciebie matka?!
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 Nastepna>>